Co ma jakość do zarządzania projektami? Jak definiować i mierzyć jakość w projekcie i co właściwie mierzyć? I wreszcie – jak zmienić „jakoś” na „jakość”? Zapraszamy na pierwszy z serii wpisów Moniki Dzingielewskiej o jakości.

Tytułem wstępu

Między słowem „jakoś” a „jakość” istnieje niewielka różnica w pisowni – jedna literka, łatwo jedną zgubić i jeszcze łatwiej się pomylić używając obu pojęć. Tymczasem „jakoś” zawsze jest, ale na dodatkowe „ć” na końcu trzeba sobie zapracować. Prostego przepisu na jakość nie ma. Mam nawet dość jasne podejrzenia, że trudny przepis też nie istnieje.

To tak, jak z pieczeniem ciasta. Na początku wychodzi nam zgrabny, być może nawet smaczny zakalec. Potem nabieramy wprawy i zaczynamy tworzyć pięknie wypieczone blachy ciasta. Jesteśmy dopiero na etapie powtarzalności, jednak żeby osiągnąć „pewien stopień doskonałości”  (jak to o jakości pisał Platon) musimy dorzucić coś jeszcze, sekretny składnik, który sprawi, że nie tylko nasze ciasto będzie smaczne, ale każdy, kto go spróbuje, z pewnością wróci po dokładkę.

Z projektami nie jest niestety tak łatwo jak z ciastem. Zazwyczaj nie mamy szans na to, aby wypiekać wciąż te same ciasto i się w nim wyspecjalizować. To tak jakbyśmy za każdym razem przygotowywali inny wypiek, w innej kuchni, z innymi składnikami, przy pomocy innych osób, z często niepełnym przepisem i przy wciąż zmieniającym się otoczeniu. Jedyne, co pozostaje takie samo to MY i nasz udział w kolejnym projekcie upieczenia wyśmienitej szarlotki lub tortu.

Tymczasem nasi goście, którzy niedługo wpadną zasmakować wypieku, co chwile dzwonią z sugestiami odnośnie smaku, czy składników, nagle się okazuje, że mąka jest inna niż zazwyczaj i zabrakło nam cukru, ale wreszcie udaje się, goście przychodzą z wizytą, zostają poczęstowani produktem naszego wielkiego projektu i zamiast zachwytu słyszymy tylko grzecznie odchrząknięte: „no, nawet dobre”.

Znowu jest „jakoś”, a miała być „jakość”. Znów stajemy przed pytaniem: „Co poszło nie tak?”. Dobrze, jeśli padnie odpowiedź na to pytanie (bo przeważnie jesteśmy zbyt zachłyśnięci radością, że „coś” się udało „jakoś” i „wreszcie” skończyć, by je w ogóle zadać), ale najlepiej, jeśli pójdziemy o krok dalej i odpowiemy na kolejne pytanie: „Co zrobić, żeby następnym razem było lepiej?”. A potem to już pozostaje nasze odpowiedzi wdrażać w życie, przy kolejnych wypiekach weryfikować efekty naszych działań i zadawać kolejne pytania, by wreszcie, zamiast piec tylko dla swoich znajomych, otworzyć własną cukiernią z domowymi wypiekami, która się w końcu przerodzi w wielką sieć cukierni, a my zaczniemy zarabiać miliony.

Niestety produkty naszych projektów często pozostają całkiem niezłymi zakalcami, dlatego, zamiast podawać przepis na to, jak zarobić miliony, w kolejnych wpisach postaram się odpowiedzieć na pytanie, co robić, żeby zacząć tworzyć produkty o wysokiej jakości, a co za tym idzie o niezapomnianym dla naszych klientów „smaku”.


 

Monika Dzingielewska – kierownik zespołu programistów

Moje doświadczenia skupia się głównie wokół koordynowania prac zespołów programistycznych w dużych i złożonych projektach informatycznych. Od początku pracy zawodowej fascynują mnie zagadnienia związane z procesem wytwórczym, planowaniem wydań oraz zarządzaniem konfiguracją oprogramowania.